Witajcie, tak jak w takowej nazwie tematu, znowu zawitałem do Was jako do specjalistów bo ja już sam nie mam głowy. Autko miało drobny przestój jest to 2.0 TS 2001 rok, po tym przestoju wpadam do garażu odpalam, jadę. Wszystko jest OK zapaliła od przekręcenia, dojeżdżam w jedno miejsce, pozałatwiałem sprawy no i wsiadam. Auto słabiej pali :O, (dobra może to chwilowe, myślę) jadę dalej w kolejny punkt. Odpalam, jeszcze gorzej. Mówię wracam do domu bo potem będę pchać Bellę , dojeżdżam podłączam auto pod prostownik, rano wsiadam. od kopa , jadę w punkty pali tak jak zeszłego dnia. Wracam do domu, chcę wjechać do garażu - odpalam auto BLEEEEEEEE BLEEEEEE siup. Ch*j bombki strzelił. Biorę miernik sprawdzam aku, 12.2 V, okej podłączyłem pod prostownik wieczorem odpalam i sprawdzam napięcie - Uruchomiony silnik 13,4 V do 2.000 obrotów , dalej to samo obciążenie światłami daje wciąż 13,4 . Dodaje znów gazu a tu proszę, napięcie perfidnie zaczyna spadać. OLABOGA , wyciągam alternator sprawdzam szczotki - MIODZIO, sprawdzam przewody idące z diód, elegancko. poczyszczone mówie dam do elektryka, mówi że daje ponad 14,1 V . Mówie co się będę daje mu na piwo, przybywam do domu montuję. Odpalam Parawan - 13,4 V wciąż. Nożeszk**wa , dodaję gazu - napięcie spada. Wszystkie masy czyszczone 3 razy po 10 razy sprawdzam przewody - melodia. I teraz po tej krótkiej lekturze zwracam się do Was bo już sam nie mam siły. Jestem w stanie nawet zapłacić za porady, potrzebuję auta na poniedziałek a tu takie cyrki kurna. Elektryk swoją drogą oczekuje na moją wizytę, ale to nie jest teraz ważne bo tematem tabu dla mnie jest ładowanie w moim aucie. Podłączałem dwa aku , i każdy pokazuje tak samo więc kwestia uszkodzonego aku nie wchodzi w grę. Czekam na Wasze komentarze. Pozdrawiam!