Witam szanownych Kolegów.
Na wstępie napiszę, że szukałem jakichkolwiek informacji na ten temat, ale bezskutecznie niestety. Opiszę problem po kolei.
Jakiś czas temu chciałem odpalić auto, był to mglisty, deszczowy dzień (może ma to jakieś znaczenie). Otwieram auto z pilota, wsiadam, przekręcam kluczyk i... kontrolki gasną, auto nie kręci, normalnie trup, zero reakcji. Nie wiedziałem o co chodzi, ale poruszałem kablami od aku, coś "pyknęło", auto odpaliłem.
Kolejnym razem, podczas jazdy w korku, auto samo zgasło po czym również nie dało się go odpalić (zero reakcji po przekręceniu kluczyka). Podobnie jak poprzednio pomogło poruszanie kablem plusowym.
Domyśliłem się że to musi coś być nie tak z alarmem, najwidoczniej, nie wiem czemu, odcinał rozrusznik. Od tej pory za każdym razem jak chciałem odpalić auto, najpierw dezaktywowałem alarm tym niby pendrajwem i nie było problemu, auto nie gasło, odpalało normalnie, aż do wczoraj.
Otwieram auto i zaczyna wyć alarm. Kontrolka na szybie cały czas mruga, alarm się nie rozbraja. Zamykałem auto i z kluczyka i z pilota i nic. Otwieram drzwi, załącza się syrena. Dodam, że wczoraj też była taka bardzo "wilgotna pogoda", nie wiem czy ma to jakiś związek, czy to akurat zbieg okoliczności...
I pytanie, czy ktoś z Kolegów się z czymś takim spotkał? Co robić? Czy np. słaby aku może powodować takie "wariacje" alarmu (napięć jeszcze nie mierzyłem)?
Będę wdzięczny za jakąkolwiek sugestię czy poradę.
Pozdrawiam![]()