Moja 156 zdecydowanie chce przyprawić mnie o łysine - i głowy i portfela.
W zeszłym tygodniu robiłem parę pierdół u mechanika (zawieszenie, sprawdzenie wszystkiego pod kompem etc) i przy okazji dałem do wyczyszczenia EGR. Rezultaty jeżeli chodzi o słuch i kulturę pracy/jazdy autka są bardzo ok.
Ale Alfa zaczęła mi dymić. Dymi:
- tylko na nagrzanym silniku. Jak odpalam to puści trochę pary, jak to zimą i jest ok. Jak się rozgrzeje, to dymi.
- tylko(!) gdy jest na luzie. Jak ruszam to zadymi jakby opróżniał magazynek w tłumiku i dymienie znika jak ręką odjął. Zatrzymam się na światłach i wstyd się robi, bo pokazują się tumany szaro-niebieskiego dymu. To nie para ani chłodziwo - dym jest zbyt ciemny.
Sprawdzałem poziom oleju, generalnie ubyło od wymiany jakieś pół kreski (jest w połowie bagnetu), ale nie było jakiegoś większego ubytku od dymienia. Poziom jest mniej więcej taki sam jak miesiąc temu. Od wymiany przejechałem jakieś 7-8 tysięcy.
Z tym, że dymienie zaczęło się dopiero od wyczyszczenia EGR. Jedyną przygodą jaką miałem ostatnio to wystrzelenie rury od turbo z IC. Ostro wtedy powyło i podymiło (na czarno), ale jak później zamontowałem rurę z powrotem to nic nie dymiło.
Z jednej strony wygląda mi to na turbo, z drugiej gdyby turbo puszczało olej do wydechu to powinno dymić cały czas? Jakieś pomysły?
Myślałem jeszcze o rurze od turbo - na razie mam jeszcze tą felerną kwasówkę zamontowaną na fragmenty starej rury. Organoleptycznie wygląda na szczelne. Zamówiłem oryginalną rurę gumową i jak przyjdzie to zamontuje, ale mimo wszystko to chyba nie to? Bo wtedy to raczej w drugą stronę - powinno dymić jak turbo pompuje?